BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






niedziela, 6 czerwca 2010

Nortt - Gudsforladt


(CD, Sombre Records, 2003)

Długo myślałem nad tym, jak rozpocząć tą recenzję. Jasne, mogłem pójść na łatwiznę i napisać, że „muzyka na płycie jest skrajnie dołująca, pełna głębokiej rozpaczy i aż czuć z głośników trupią woń; polecam ją fanom X, Y i Z”. Ale przecież nikt mi za pisanie nie płaci, nie będę więc odwalał fuchy - dlatego moje gdybania musiały potrwać trochę dłużej. A trwać musiały, bo doszło do mnie, że bez recenzji Gudsforladt blog Riders of Endtime jest jakiś taki szczerbaty… A dlaczego? Bo muzyka Nortt jest skrajnie dołująca, pełna głębokiej rozpaczy, a z głośników aż czuć trupią woń…

Podobno ten, kto żyje nadzieją, umiera w rozpaczy. A co z tymi, którzy żyją rozpaczą? Umierają w nadziei? Kto to wie… Może to właśnie ma na myśli Nortt, twierdząc, że śmierć jest dla niego nadzieją, by wyjść z rozpaczy, w którą wpędza nas życie. Rozpaczy, która jest motorem nienawiści wobec życia i jego stwórcy. W żadnym wypadku nie chodzi tu o rozpamiętywanie własnego cierpienia, to raczej czysta mizantropia, nihilistycznie wymierzona we wszystko i wszystkich.

Filozofia blackmetalowa, nic dodać, nic ująć, stylistyka też – niepokojący minimalizm, z niejasnych powodów tak ceniony w podziemiu, zamknięty w podniosłej, funeralowej symfonii depresyjnej niemocy. Odległy, skrzekliwy wokal snujący mroczne kazania za zasłoną jednostajnego, gitarowego szumu, prowadzonego surowymi, okazjonalnymi melodiami wybijanymi na klawiszach. Dodające głębi ambientowe tła, a wśród nich szum deszczu, echa bijącego dzwonu i sekcja rytmiczna, doskonale znana z twórczości największych, jak Skepticism i Thergothon. Ponury klimat, umiejętnie zbudowany przy użyciu sprawdzonych metod. Arsenał nieco ograniczony, ale jego możliwości wykorzystano maksymalnie, bo poszczególne utwory są charakterystyczne i dość łatwe do rozróżnienia. Nie należy mieć złudzeń – Nortt to pierwsza liga pogrzebowego grania.

Dlatego zachęcam wszystkich do zapoznania się z niniejszym albumem, choć cztery kawałki z płyty znalazły się również na dzielonym wydawnictwie z Xasthur. Decyzja należy do Ciebie, uzależniony na śmierć słuchaczu dźwięków z zaświatów, ale ostrzegam, że niezależnie od wyboru opcji, tanio raczej nie będzie. No niestety, taki już los kultowych krążków po 1000 sztuk. I tak powiem, bo mnie boli. Życie.


Lista utworów:

1. Graven (intro)
2. Doden
3. Glemt
4. Gravfred
5. Hinsides
6. Hedengangen
7. Dod Og Borte
8. Nattenale
9. De Dodes Kor
10. Dystert Sind (outro)

Długość: 48:08

Ocena: 8/10