BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






poniedziałek, 31 października 2011

Nyogtha - Origin of "I"



“Men knew him as the Dweller in Darkness, that brother of the Old Ones called Nyogtha, the Thing that should not be. He can be summoned to Earth's surface through certain secret caverns and fissures, and sorcerers have seen him in Syria and below the black tower of Leng; from the Thang Grotto of Tartary he has come ravening to bring terror and destruction among the pavilions of the great Khan. Only by the looped cross, by the Vach-Viraj incantation and by the Tikkoun elixir may he be driven back to the nighted caverns of hidden foulness where he dwelleth.”

- Henry Kuttner, "The Salem Horror"



Nie jest niczym niezwykłym, że H.P. Lovecraft zafascynował swoją twórczością rzesze następców w pisarskim rzemiośle, ani że od czasu do czasu i w muzyce pojawiają się wątki związane z Przedwiecznymi… Cthulhu, Azathoth, Yog-Sothoth, Shub-Niggurath to określenia kojarzone nawet przez niezbyt gorliwych czytelników mistrza dwudziestowiecznej opowieści grozy z nazw utworów, albumów, niekiedy nawet mian zespołów. Rzadziej natomiast podejmowane są próby wytworzenia klimatu, dźwiękowego tła tego, czego podobno rozumem pojąć się nie da, nie oszalawszy doszczętnie.

No i tutaj w sukurs przychodzi zła sława muzyki drone/doom, zasłużenie lub nie uważanej za jeden z najtrudniejszych w odbiorze i najcięższych styli, w istocie niekiedy zdający się przekraczać granice bardzo szeroko pojętej estetyki i harmonii. Czyli, notabene, idealny środek wyrażenia czegoś, co straszliwe i niepojęte, wyjętego z czasu i przestrzeni w naszym jakże marnym i ograniczonym tych pojęć rozumieniu.

Oczywiście dzisiaj jak najbardziej wypada wspomagać swoje instrumentalne wybryki zastrzykiem elektroniki. Albo lepiej wrzucić wszystkie instrumenty do paszczy elektronicznego potwora, poczekać, aż je przetrawi i efekt mieć podany jak na tacy – choć tutaj niekiedy narzuca się silniejsze skojarzenie z drugim końcem układu pokarmowego. Ale muzyka Nyogtha to nie byle gówno! Tak, jasne, bez komputera ani rusz tworzyć takie wielopoziomowe, okraszone potężnym reverbem i echem cuda. Można to zrobić umiejętnie, tak, aby nie zniszczyć organicznej, pulsującej struktury gitarowego buczenia na niskich hercach albo zwyczajnie spieprzyć. Tu na szczęście mamy do czynienia z tym pierwszym zdarzeniem.

Ta muzyka naprawdę wyraża grozę, a jej straszliwa esencja jest bardzo przekonująca. Poraża swoim względnym spokojem, mocno działa na wyobraźnię tworząc pewien niedosyt. Wyraża niespełnienie spowodowane niemocą stawienia czoła potędze, która manipuluje człowieczym losem. Wysysa życiową energię, pozostawia bezbronnym, po czym bezlitośnie wciska w otchłań.

Płyta na razie czeka na wydanie, a tymczasem jest dostępna do odsłuchu i pobrania za darmo (link w obrazku poniżej).


Lista utworów:

1. Turns to Dust…
2. Feedback From the Human Void
3. The Third Eye
4. The Birth of Consciousness

Długość: 69:30

Ocena: 8/10


niedziela, 30 października 2011

Beyond Belief - Towards the Diabolical Experiment


(CD, Shark Records 1993)

Death/Doom w klasycznej, czystej formie. Zgadza się data – 1993 rok, zgadza się miejsce: Holandia, zgadza się styl – surowy, ciężki, okraszony niskim growlem i melodiami meandrującymi wokół dostojnie maszerującej struktury perkusyjno-basowej.

Sukcesy wielkiej trójki z Peaceville, kunszt będących u szczytu potęgi niderlandzkich mistrzów, klasyki przybywające zza oceanu i nieliczne propozycje skandynawów rozpaliły w sercach setek młodych muzyków chęć podążania tym ekstremalnym jak na owe czasy szlakiem metaforycznej rozpaczy i zagłady. Niewielu się to udało, a niedługo potem styl przeszedł metamorfozę z plugawej gąsienicy w nieco „gładszego i wymuskanego” melodyjnego motyla bez jaj. Beyond Belief bieżył pośrodku tej fali wschodzących talentów, wydał dwa pełne albumy i zamilkł, o czym świadczą choćby niemałe trudności w zdobyciu rzetelnych informacji na temat działalności grupy z Kampen.

Dlatego też spotkanie z ich twórczością nie ma charakteru przypadkowego, a przystępność omawianego wydawnictwa jest w zasadzie wprost proporcjonalna do zainteresowania tym charakterystycznym stylem wczesnego d/d i godzin poświęconych słuchaniu podobnych krążków. Propozycja czysto fakultatywna. Świetne Shapes of Sorrow oraz Kissing In XTC, ciekawe instrumentalne wstawki. Jest tu wszystko, czego należałoby się spodziewać.


Lista utworów:

1. Intro : Ave
2. Shapes of Sorrow
3. Stranded
4. The Experiment
5. The Nameless
6. Silent Are the Holy
7. Fade Away
8. Untouched
9. Prophetic Countdown
10. Kissing in XTC
11. The Finishing Touch
12. Outro : Never

Długość: 54:32

Ocena: 6/10


Murkrat - MurkRat


(CD, Aesthetic Death 2008)

Dziarskie australijskie dziołchy nagrały płytę i nie mają się czego wstydzić. W zdominowanym przez samców świecie ekstremalnego metalu mogą chadzać dumnie, z podniesionym czołem i rozpychać się łokciami w alei sław. W pewnym sensie muzyczny eksperyment, ale i oparty na solidnych podstawach i standardach wypracowanych już kilkadziesiąt lat wcześniej. Hojnie zagospodarowany krążek, siedemdziesiąt cztery minuty, aby dać się przekonać pomysłom Mandy Andresen, która udziela się również w death/doomowym The Slow Death oraz projektuje grafikę, m. in. dla bardziej rozsławionych krajan z Mournful Congregation.

Jednym z tych pomysłów jest wykonywanie sekcji wokalnych czystym, żeńskim głosem, lekko zawodzącym, miejscami dynamicznie i wysoko skrzekliwym, ale nigdy nie schodzącym do poziomu wrzasków lub warknięć. Sugeruje to chęć skierowania uwagi słuchacza na treść przekazu – poetycką, metaforyczną, czasem dość dosadnie atakującą zorganizowaną religię:

Morality play takes a long and winding road
The actors play and the dancers dance,
Serpentine path,
wreaths the knot tighter to its throat.
And every coin pays for more rope.


Wysoka produktywność, wskazana przeze mnie wcześniej, jest niestety również wadą wydawnictwa – miejscami robi się dość płasko, monotonicznie, a im bliżej końca, tym silniejsza refleksja, że niektóre motywy zostały dość mocno wyeksploatowane. Mimo to, warto interesować się tym, co dzieje się na muzycznej scenie antypodów, bo dzieje się sporo - czego przykładem jest pełnopłytowy debiut Murkrat.


Lista utworów:

1. Believers
2. The Predatory Herd
3. Morality Slug
4. Blessed Are the Rats
5. Alter-nativity
6. Hysteria Ripple
7. Plague Gestation
8. Devouring Down the Spiral

Długość: 74:04

Ocena: 7/10


wtorek, 25 października 2011

Hooded Menace - Fullfill the Curse


(CD, Razorback Records 2008)

Lokomotywą twórczą Hooded Menace jest Lasse Pyykkö, muzyk udzielający się m. in. w niżej opisywanym Acid Witch, ale przede wszystkim w noszącym pewne znamiona undergroundowej uberkultowości deathmetalowym Phlegethon (ciągła aktywność i masa demówek wydanych od 1989 roku). Cechą wspólną realizowanych przez niego projektów jest tematyka – horror, i to w ujęciu raczej średniobudżetowych filmów o europejskiej proweniencji z okresu trzech dekad poczynając od lat sześćdziesiątych XX wieku. Epatujących lesbijskim seksem i rozprutymi wnętrzościami, nieco abstrakcyjnych i okraszonych ponadprzeciętnymi ścieżkami dźwiękowymi. Wystarczy posłuchać ostatniego utworu na płycie Fullfill the Curse – zaaranżowanego motywu muzycznego z włoskiej krwawej rąbanki Manhattan Baby z 1982 roku, dzieła kontrowersyjnego reżysera Lucio Fulciego.

Pomijając ten instrumentalny, nieco odległy od głównej treści smaczek, na krążku znajdziemy surowy death/doom oparty na sprawdzonych technikach gitarowych, perkusyjnych i wokalnych. Na „pierwszy rzut ucha” powrót do korzeni podgatunku, ale po dalszym mieleniu zawartości w mózgu pojawia się nieodparta refleksja, że tak naprawdę to fuzja baaardzo zwolnionego standardowego dla początku lat 90-tych death metalu z motywami klasycznej, post-sabbathowej jazdy walcem bez trzymanki. Okraszonej, rzecz jasna, wstawkami ze strasznych filmów, bedącymi niejako spoiwem albumu. Krótkie „who’s there… who is it” wypowiedziane wystraszonym głosem i wjazd ciasteczkowego potwora na ciężkich riffach i bębnach w Grasp of the Beastwoman to niewątpliwie jeden z najlepszych momentów na płycie. Jest ciężko, bardzo ciężko, mrocznie, bardzo mrocznie, ale i… momentami nadspodziewanie melodyjnie i w pewnym chorym sensie „pięknie”. Z owych wspomnianych technik gitarowych – jedno wiosło piłuje równo po niskich tonach, drugie wkracza „nad” ze swoimi mniej lub bardziej harmonijnymi liniami melodycznymi. Praca perkusisty bardzo solidna, ale bez gwiazdorstwa.

Zachęcam szczególnie amatorów ciężkiej surowizny. Zresztą po okładce doskonale widać do kogo kierują swoje dzieło ludkowie z Hooded Menace.


Lista utworów:

1. Rotting Rampage (Menace of the Skeletal Dead)
2. Fulfill the Curse
3. Grasp of the Beastwoman
4. Laboratory of Nightmares
5. Beauty and the Feast
6. The Eyeless Horde
7. The Love Song of Gotho, Hunchback of the Morgue
8. Arcane Epitaph
9. Theme from Manhattan Baby

Długość: 52:32

Ocena: 8/10


Esoteric - The Maniacal Vale


(2x CD, Season of Mist 2008)

Czterech wioślarzy, sternik i jego pomocnik wybijający rytm pracy. Łódź Esoteric, mimo spowijającej gęstą od mroku wodę ciężkiej mgły z uporem mknie do przodu, omijając zabójcze głazy i mielizny, przerażające Scylle i Charybdy.

Nie powiedzieli, dokąd nas zabierają. Nie można zadawać pytań, należy cicho usiąść przy burcie i chciwie wpatrywać się w nieprzeniknioną ciemność. Żeby po chwili zrozumieć, że wzrok nie będzie do niczego potrzebny. Stajemy się uczestnikami odysei dzwięków. W tej pozornie nieskończonej podróży zaczynamy żyć życiem podróżnika, który być może nigdy nie odnajdzie drogi do domu. Wdychamy pustkę, dajemy się ponieść wiatrom przeznaczenia. Wreszcie czujemy zimne, ciężkie łańcuchy przykuwające nas do pokładu, poddajemy się woli silniejszej niż nasza i nie pozostaje nic innego, jak chwycić drąg wiosła w ręce i miarowo pracować aż do zakończenia tego ponurego rejsu.

Muzyka Esoteric jest totalna: pochłania, wciąga na długie chwile, odwraca uwagę od wszelkiej doczesności. Metafora podróży po bezkresnych przestrzeniach muzyki jest jak najbardziej uprawniona, najlepiej oddaje styl umiejętnie realizowany przez angielską grupę od początku jej twórczości. The Maniacal Vale trzeba przyjąć w całości, albo w ogóle nie próbować. Nie rozpatrywać w sensie sekund ani minut, nie patrzyć nerwowo na zegarek, po prostu odciąć się na chwilę od rzeczywistości, zarezerwować sobie równowartość czasową pełnometrażowego filmu. Wyobraźnia podsunie odpowiednie tło, wrzuci całą naprzód w poszukiwaniu kontekstu, punktu odniesienia. Ubierze abstrakcję w piękną suknię subiektywnego rozumienia muzycznej sztuki.

W świecie Esoteric nie można się spieszyć, trzeba podążać z nurtem zbyt silnym, aby wbrew niemu ustać. To złoto nie dla zuchwałych, lecz dla wytrwałych. Nie zacznie świecić, dopóki nie pojmiemy jego prawdziwej wartości.


Lista utworów:

CD1
1. Circle
2. Beneath This Face
3. Quickening
4. Caucus of Mind

CD2
1. Silence
2. The Order of Destiny
3. Ignotum Per Ignotius

Długość: 101:49

Ocena: 9/10