BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






sobota, 27 listopada 2010

Acid Witch - Witchtanic Hellucinations


(CD, Razorback Records 2008)

Album amerykanów z Acid Witch to po trosze muzyczny żart, ale nadal daleko od takich prześmiewców procesu twórczego jak Anal Cunt i ich naśladowcy. Kompozycje są ciekawe, rozbudowane, a jednocześnie szybko wpadają w ucho. Tempa zmieniają się od zawianego spaceru pijanego marynarza zaraz po zejściu na ląd aż po pseudo-thrashowe galopady. Mimo dość krótkich utworów, każdy udekorowano solówką gitar o charakterystycznym „zniszczonym brzmieniu” lub złowrogą zagrywką na klawiszach przywodzących na myśl wyższe rejestry organów piszczałkowych.

Klimat rockowy, wczesny, niemal już na dzisiejsze czasy starożytny - pierwotne sabbathowe zagrywki, do tego trochę brudu i nieładu. W dzisiejszej nomenklaturze, przy zwiększeniu „strumienia dźwięków” powiedzielibyśmy, że inspiracje płyną z gatunku sludge. Nieład – tak, ale na pewno nie bezład – nic się tu nie rozchodzi, nic tu nie jest przypadkowe. Porządek z chaosu – niezwykle trudne w realizacji zamierzenie. Ale panowie z Michigan nie dali ciała (no chyba, że dosłownie, tu się kłaniają obleśne liryki z Witches Tits – błeee!):

Saggy and green
Dried out flaps of rotting flesh
Under these skin curtains
Spiders breed
A horrid sight to see indeed!

Covered in boils and sores
Crusted over popped pimples
Discharging pus
With warts for nipples


Do kompletu kilka instrumentalnych przerywników, klasyczne intro – wiedźmowy konferansjer „zapraszający do wysłuchania” muzycznej podróży przez krainę plugawej ciemności. Estetyka horroru, ale z przymrużeniem oka, komiksowa okładka, proste liryki z nadużyciem mistycznych i satanistycznych terminów. Świetne do słuchania „na luzie”, jak i w głębszym skupieniu. Żadnego przynudzania czy niepotrzebnych powtórzeń i przedłużeń – w swoim synkretycznym mini-podgatunku niemalże ideał.


Lista utworów:

1. Intro
2. Into the Cave
3. Swamp Spells
4. Witchblood Cult
5. The Black Witch
6. Witchtanic Hellucinations
7. Beastly Brew
8. Cauldron Cave
9. Rabid Werewitch
10. Realm of the Wicked
11. Witches Tits
12. Broomstick Bitch
13. October 31st

Długość: 44:03

Ocena: 8/10


środa, 24 listopada 2010

Decoryah - Wisdom Floats


(CD, Witchhunt Records 1994)

Zimne, astralne, rozległe, nieskończone, tęskne i odhumanizowane dźwięki. Muzyczne Schadenfreude, gotycki festiwal nostalgicznej pogoni za wymuszonym cierpieniem. Epickość niewpadająca w groteskę. Piękne, oczyszczające duszę katharsis porównywalne z Wildhoney zaprezentowanym w tym samym roku przez Tiamat. Znakomite użycie czystych wokali, zarówno męskich, jak i żeńskich sprawia, że w miejsce chropowatości pierwotnego metalu melodia i głos zdają się płynąć w majestatycznym unisono w stronę gwiazd. Pozytywny przesyt wirtuozerii – rozbudowane solówki, mądre użycie instrumentów klawiszowych zdecydowanie podnoszą wartość przekazu. Zastanawia tylko miksowanie gitar i perkusji – dość płaskie, suche, jednopoziomowe.

Wywodzący się z Finlandii Decoryah nie był zbyt płodnym aktem muzycznym. Mimo siedmiopłytowego kontraktu z wytwórnią, światło dzienne ujrzały tylko dwa pełne albumy i kilka edycji towarzyszących. Zespół w swojej karierze skupiał się wyłącznie na tworzeniu i nagrywaniu – nikt nie uświadczył ich nigdy na żywo. Godnym usprawiedliwieniem jest jakość ich dzieł – kompozycje poruszają swoim rozbudowaniem i przemyślaną strukturą. Wisdom Floats wypełnia niemal cały krążek, nie stanowiąc monotonnej przeprawy przez krainę dźwięku, ale synergiczną całość. Nawiązując do astronomicznej terminologii, to jak cały system gwiezdny, ze swoimi słońcami, planetami i księżycami zatopiony w bezkresie kosmosu. Bez początku i bez końca, krótka chwila uchwycona w bezkresie wszechświata.

Lista utworów:

1. Astral Mirage of Paradise
2. Wisdom Floats
3. Monolithos
4. Beryllos
5. Reaching Melancholiah
6. Circle Immortality
7. When the Echoes Start to Fade
8. Cosmos Silence
9. Intra-Mental Ecstasy
10. Ebonies
11. Infinity Awaits

Długość: 68:43

Ocena: 7/10