sobota, 3 grudnia 2011
Substance for God - Assembly of Flowers
(CD, Bne 1994)
Nieznany klasyk – tak najkrócej należałoby określić jedyne wydawnictwo całkiem anonimowej kapeli z Izraela. Ukryty skarb – takie stwierdzenie narzuca się samo po przesłuchaniu krążka. Ekstremalnie trudno się na niego natknąć, ale jeśli już, to wrażenia pozostawia niesamowite. Historia Assembly of Flowers wydaje się wyrwana z jakiegokolwiek kontekstu, pojawia się znikąd, ale jednak wydaje się znajoma. Jak to możliwe?
Ta płyta to prawdziwy klasyk wczesnego death/doom metalu, bardzo uniwersalny i po mistrzowsku zrealizowany. Świetne wyważenie elementów – nie za ostro, ale i niezbyt łagodnie; melodyjnie, ale bez popadania w rokokowy przesyt; tempa utrzymane raczej na średnim poziomie. Śpiewak staje na wysokości zadania, zmieniając często technikę wokalną i nie nadwyrężając zbytnio strun głosowych. Atmosfera kreowana przez muzykę nie jest może przesycona emocjami, ale niesie w sobie odpowiedni ładunek skłaniający do ekscytacji i uniesień. Wygląda to na średniaka, prawda?
Otóż nie, nie wygląda. Nie będąc ortodoksami ani skrupulantami, panowie z Substance for God ukręcili doskonałego słuchowego sękacza, bez śladu zakalca albo rozpulchnionego muzycznego szitu z supermarketów. Powstaje więc pytanie – czy ich siłą jest umiejętne kopiowanie dobrych wzorców (inaczej ciężko byłoby recenzentowi określić jakość dzieła), a może potencjał innowacji i dobrego gustu?
Odpowiedź ponownie musi być zrównoważona i niejednoznaczna – otóż kryterium wysokiej jakości wydawnictwa jest oryginalna twórczość połączona ze świadomością i odwołaniem do głównego w tamtych dniach nurtu d/d – taka „trzecia droga”. Szczególnie silny jest wpływ Paradise Lost. Właściwie możnaby rzec, że zmieściliby ten materiał pod własnym szyldem gdzieś pomiędzy Shades of God a Icon. A na pewno nie musieliby się niczego wstydzić. Dlatego też uważam, że ekipa z Izraela miała prawo działać bez kompleksów i próbować szlifować własny styl. Niestety był to ich łabędzi śpiew.
Poniżej link do oficjalnego teledysku. Tradycyjnie – jedynego. Arcydzieło srebrnego ekranu to to nie jest, ale najważniejsze, że powstało i stanowi zapis historii tego wybitnego wydawnictwa i wybitnego zespołu.
Dodatkowo, w ramach mikołajowej niespodzianki, zapis najlepszego, moim zdaniem, utworu na płycie.
Lista utworów:
1. The Love I´ve Bereaved
2. The Swan Song
3. Memorial Prayer
4. Behind The Wreath
5. Verse Of Sorrow
6. Assembly Of Flowers
7. Crowned Seclusion
8. The Promise
Długość: 44:25
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kiedy nowe recenzje? Bardzo dobry blog i wielka szkoda, że już nieaktywny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Wielbiciel doom metalu
Nie to że nieaktywny, tylko siądę i napiszę coś nowego, szczególnie, że jest odzew :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzy okazji polecam ten blog. Ostatnio go odkryłem. Świetna rzecz dla wielbicieli starych zapomnianych demówek.
OdpowiedzUsuńhttp://ascoven.blogspot.com/