BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






sobota, 3 grudnia 2011

Substance for God - Assembly of Flowers


(CD, Bne 1994)

Nieznany klasyk – tak najkrócej należałoby określić jedyne wydawnictwo całkiem anonimowej kapeli z Izraela. Ukryty skarb – takie stwierdzenie narzuca się samo po przesłuchaniu krążka. Ekstremalnie trudno się na niego natknąć, ale jeśli już, to wrażenia pozostawia niesamowite. Historia Assembly of Flowers wydaje się wyrwana z jakiegokolwiek kontekstu, pojawia się znikąd, ale jednak wydaje się znajoma. Jak to możliwe?

Ta płyta to prawdziwy klasyk wczesnego death/doom metalu, bardzo uniwersalny i po mistrzowsku zrealizowany. Świetne wyważenie elementów – nie za ostro, ale i niezbyt łagodnie; melodyjnie, ale bez popadania w rokokowy przesyt; tempa utrzymane raczej na średnim poziomie. Śpiewak staje na wysokości zadania, zmieniając często technikę wokalną i nie nadwyrężając zbytnio strun głosowych. Atmosfera kreowana przez muzykę nie jest może przesycona emocjami, ale niesie w sobie odpowiedni ładunek skłaniający do ekscytacji i uniesień. Wygląda to na średniaka, prawda?

Otóż nie, nie wygląda. Nie będąc ortodoksami ani skrupulantami, panowie z Substance for God ukręcili doskonałego słuchowego sękacza, bez śladu zakalca albo rozpulchnionego muzycznego szitu z supermarketów. Powstaje więc pytanie – czy ich siłą jest umiejętne kopiowanie dobrych wzorców (inaczej ciężko byłoby recenzentowi określić jakość dzieła), a może potencjał innowacji i dobrego gustu?

Odpowiedź ponownie musi być zrównoważona i niejednoznaczna – otóż kryterium wysokiej jakości wydawnictwa jest oryginalna twórczość połączona ze świadomością i odwołaniem do głównego w tamtych dniach nurtu d/d – taka „trzecia droga”. Szczególnie silny jest wpływ Paradise Lost. Właściwie możnaby rzec, że zmieściliby ten materiał pod własnym szyldem gdzieś pomiędzy Shades of God a Icon. A na pewno nie musieliby się niczego wstydzić. Dlatego też uważam, że ekipa z Izraela miała prawo działać bez kompleksów i próbować szlifować własny styl. Niestety był to ich łabędzi śpiew.

Poniżej link do oficjalnego teledysku. Tradycyjnie – jedynego. Arcydzieło srebrnego ekranu to to nie jest, ale najważniejsze, że powstało i stanowi zapis historii tego wybitnego wydawnictwa i wybitnego zespołu.

Dodatkowo, w ramach mikołajowej niespodzianki, zapis najlepszego, moim zdaniem, utworu na płycie.


Lista utworów:

1. The Love I´ve Bereaved
2. The Swan Song
3. Memorial Prayer
4. Behind The Wreath
5. Verse Of Sorrow
6. Assembly Of Flowers
7. Crowned Seclusion
8. The Promise

Długość: 44:25

Ocena: 9/10




3 komentarze:

  1. Kiedy nowe recenzje? Bardzo dobry blog i wielka szkoda, że już nieaktywny.

    Pozdrawiam,

    Wielbiciel doom metalu

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie to że nieaktywny, tylko siądę i napiszę coś nowego, szczególnie, że jest odzew :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy okazji polecam ten blog. Ostatnio go odkryłem. Świetna rzecz dla wielbicieli starych zapomnianych demówek.

    http://ascoven.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń