BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






poniedziałek, 21 grudnia 2009

Sempiternal Deathreign – The Spooky Gloom


(LP, Foundation 2000, 1989)

Dla koneserów death/doom metalu ta płyta to jak szczątki Lucy dla antropologów – z której strony nie spojrzeć, jest to jedyne pełnometrażowe wydawnictwo utrzymane w stylistyce d/d wydane przed rokiem 1990…

A jednak pozostaje nieznane – istnieje ku temu kilka powodów. Po pierwsze, promocja, a w zasadzie jej brak. The Spooky Gloom wyszła pod szyldem małego wydawnictwa, w niewielkiej liczbie egzemplarzy. Po drugie – natychmiastowy rozpad zespołu. Po trzecie – o tówrczości Sempiternal Deathreign ma pojęcie pewna grupa ludzi, ale kojarzy ją jednoznacznie z death metalem, ewentualnie z drobnymi nietypowymi naleciałościami.

I może nie do końca słusznie – owszem, około jednej trzeciej długości wydawnictwa stanowią zakrapiane thrashem galopady, ale pozostałe dwadzieścia minut to, moim zdaniem, death/doom na niezłym poziomie. Wolne i średnie tempa, odpowiedni ciężar gitar, wokale w normie – wszystko to tworzy ponury, niepokojący, ale i surowy klimat, tak charakterystyczny dla wczesnego d/d.

Całość rozpoczyna wznoszący się, melodyjny riff, po krótkiej chwili zaczyna akompaniować mu sekcja rytmiczna, aby zaraz stłamsić go pod lawiną blastowej kanonady. Szybkie, bzyczące wejście gitary w stylu Slayera czy Death Angel stanowi preludium dla wokalisty. Jeszcze dwie minuty rąbanki i ropoczyna się pierwszy „wolny moment” na płycie. Kilka minut bujania i krótkich solówek a la Hellhammer przygotowuje nas na pozycję numer dwa w menu – Resurrection Cemetery. Zarówno on, jak i przedostatni Unperceptive Life to dwuminutowe, wysokoenergetyczne dawki skompresowanej brutalności i szybkości. Pozycje zdecydowanie nieobowiązkowe. Ale już kolejny, jedenastominutowy moloch to esencja stylu SD. Tym razem początek akustyczny, nawet kilka mocnych stuknięć w klawisze oznajmia wjazd majestatycznego, rozciągłego riffu. Kilkunastosekundowy przerywnik w postaci szybszej jego interpretacji i znowu zwalniamy. Gitara zaczyna dominować, gubi na moment perkusję, by za chwilę zrobić tło dla wokalisty. I tak już kawałek zdąża ku końcowi, przerwany jeszcze dwoma gwałtownymi przyspieszeniami, w tym finałowym.

Dying Day to walec z lekko rockowym, pozytywnym wręcz zacięciem, które później zmienia charakter na death/doomową bezkompromisowość. Kończy się to wszystko, jak można się domyślić, galopadą. The Spooky Gloom zamyka utwór tytułowy, podsumowujący wszystkie użyte wcześniej motywy. Choć niestety korzystny finisz psuje gardłowy, zaczynając wydawać z siebie jakieś durne pohukiwania.

Przyznaję siódemkę, nie ukrywam, że także ze względu na sympatię dla pionierów. Ale oczywiście właściwą ocenę pozostawiam słuchaczom – jeśli tylko rzeczone wydawnictwo zdobędziecie…

Lista utworów:

1. Creep-O-Rama
2. Resurrection Cemetery
3. Devestating Empire Towards Humanity
4. Dying Day
5. Unperceptive Life
6. The Spooky Gloom

Długość: 35:17

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz