poniedziałek, 21 grudnia 2009
Sempiternal Deathreign – The Spooky Gloom
(LP, Foundation 2000, 1989)
Dla koneserów death/doom metalu ta płyta to jak szczątki Lucy dla antropologów – z której strony nie spojrzeć, jest to jedyne pełnometrażowe wydawnictwo utrzymane w stylistyce d/d wydane przed rokiem 1990…
A jednak pozostaje nieznane – istnieje ku temu kilka powodów. Po pierwsze, promocja, a w zasadzie jej brak. The Spooky Gloom wyszła pod szyldem małego wydawnictwa, w niewielkiej liczbie egzemplarzy. Po drugie – natychmiastowy rozpad zespołu. Po trzecie – o tówrczości Sempiternal Deathreign ma pojęcie pewna grupa ludzi, ale kojarzy ją jednoznacznie z death metalem, ewentualnie z drobnymi nietypowymi naleciałościami.
I może nie do końca słusznie – owszem, około jednej trzeciej długości wydawnictwa stanowią zakrapiane thrashem galopady, ale pozostałe dwadzieścia minut to, moim zdaniem, death/doom na niezłym poziomie. Wolne i średnie tempa, odpowiedni ciężar gitar, wokale w normie – wszystko to tworzy ponury, niepokojący, ale i surowy klimat, tak charakterystyczny dla wczesnego d/d.
Całość rozpoczyna wznoszący się, melodyjny riff, po krótkiej chwili zaczyna akompaniować mu sekcja rytmiczna, aby zaraz stłamsić go pod lawiną blastowej kanonady. Szybkie, bzyczące wejście gitary w stylu Slayera czy Death Angel stanowi preludium dla wokalisty. Jeszcze dwie minuty rąbanki i ropoczyna się pierwszy „wolny moment” na płycie. Kilka minut bujania i krótkich solówek a la Hellhammer przygotowuje nas na pozycję numer dwa w menu – Resurrection Cemetery. Zarówno on, jak i przedostatni Unperceptive Life to dwuminutowe, wysokoenergetyczne dawki skompresowanej brutalności i szybkości. Pozycje zdecydowanie nieobowiązkowe. Ale już kolejny, jedenastominutowy moloch to esencja stylu SD. Tym razem początek akustyczny, nawet kilka mocnych stuknięć w klawisze oznajmia wjazd majestatycznego, rozciągłego riffu. Kilkunastosekundowy przerywnik w postaci szybszej jego interpretacji i znowu zwalniamy. Gitara zaczyna dominować, gubi na moment perkusję, by za chwilę zrobić tło dla wokalisty. I tak już kawałek zdąża ku końcowi, przerwany jeszcze dwoma gwałtownymi przyspieszeniami, w tym finałowym.
Dying Day to walec z lekko rockowym, pozytywnym wręcz zacięciem, które później zmienia charakter na death/doomową bezkompromisowość. Kończy się to wszystko, jak można się domyślić, galopadą. The Spooky Gloom zamyka utwór tytułowy, podsumowujący wszystkie użyte wcześniej motywy. Choć niestety korzystny finisz psuje gardłowy, zaczynając wydawać z siebie jakieś durne pohukiwania.
Przyznaję siódemkę, nie ukrywam, że także ze względu na sympatię dla pionierów. Ale oczywiście właściwą ocenę pozostawiam słuchaczom – jeśli tylko rzeczone wydawnictwo zdobędziecie…
Lista utworów:
1. Creep-O-Rama
2. Resurrection Cemetery
3. Devestating Empire Towards Humanity
4. Dying Day
5. Unperceptive Life
6. The Spooky Gloom
Długość: 35:17
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz