niedziela, 23 maja 2010
Ceremonium - Into the Autumn Shade
(CD, Fadeless Records, 1995)
W cyklu UAZ – Utalentowani Ale Zapomniani tym razem przedstawiam Ceremonium – amerykańską grupę, która przez dwanaście lat zdołała wydać tylko dwa pełne krążki, głównie ze względu na problemy kadrowe. Ich przygoda rozpoczęła się w Nowym Jorku na jesieni 1992 roku, kilka miesięcy później wydali własnym sumptem piętnastominutowe demo. Pojawił się też krótki singiel, a w roku 1995 zapewnili sobie kontrakt z wytwórnią Fadeless. W ten sposób światło dzienne ujrzała Into the Autumn Shade, pozytywnie przyjęta przez środowisko muzyczne i krytyków.
Płyta ciekawa, bo choć z pewnością osadzona w nurcie stworzonym przez kilka brytyjskich zespołów, których nazw nie chcę po raz tysięczny wymieniać, próbuje znaleźć własną drogę do death/doom. Powiedziałbym, że to mieszanka death i black, zawieszona w doom’owej estetyce, taka mroczna zupa z wkładką. Brutalne piękno zatopione w czarnej kałuży. Z funeralem nie ma to nic wspólnego, choć już wtedy wszyscy słuchali Skepticism i Thergothon.
Zaczyna się dość niewinnie, od pogłosu odległych chórów do akompaniamentu klasycznej gitary we wprowadzającym Nightfall in Heaven. Gdy w następnym utworze znów wchodzi echo chóru, znienacka wkrada się rytmiczny bas, rozpoznając teren dla surowych, zawodzących gitar, enigmatycznymi akordami zakłócającymi podniosłą harmonię. W kulminacyjnym momencie wynurza się z otchłani donośny, rezonujący growl. Ten opętańczy spektakl ciągnie się już do samego końca, przerywany gdzieniegdzie radykalnymi zmianami tempa i gasnącymi w mroku melodyjnymi przejściami.
Im bliżej końca, tym bardziej nasuwają się skojarzenia z początkami twórczości Paradise Lost, a gdy w połowie przedostatniej ścieżki jesteśmy świadkami krótkiej solówki w stylu Grega Mackintosha, nie mamy już co do proweniencji muzyki Ceremonium żadnych wątpliwości.
Do samego procesu nagrania miałbym kilka zastrzeżeń, ale stawiając je w obliczu uberkultowości opisywanego wydawnictwa, wspominanie ich byłoby z mojej strony nietaktem. Cukiereczki i ciasteczka? Niestety, to nie ten adres… Tutaj króluje nieociosany, twardy i zdecydowany death/doom. Podejście „nasz klient nasz pan” nie ma zastosowania, no chyba, że „nasz klient” to akolita „starej szkoły”, hołdujący klasykom mrocznej Sztuki.
Lista utworów:
1. Nightfall in Heaven
2. Serenity
3. Incarnated Entity
4. Unveiled Tears
5. Our Morning Forever Shrouds
6. Into the Autumn Shade
Długość: 34:41
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz