BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






czwartek, 6 maja 2010

Mary Bell – Mary Bell



(CD, Trubac Records, 2007)


Mary Bell, child from hell.
Where are you now?
Are you doing well?


Mary Bell tak naprawdę nigdy nie zniknęła z życia publicznego. W „grzecznych” latach sześćdziesiątych nikt nie miał pomysłu, co zrobić z dziesięcioletnią zabójczynią. Dla uciszenia sprawy zamknięto ją w zakładzie poprawczym, a po kilkunastu latach z nową tożsamością przywrócono społeczeństwu. Jednak prasa nie zamierzała marnować niezłej sensacji, szczególnie po opublikowaniu w 1998 roku kontrowersyjnej biografii Cries Unheard: the Story of Mary Bell. Musiała walczyć – i udało się jej – sąd najwyższy przyznał jej i córce dożywotnią anonimowość.

Rok potem kilku fanatyków ciężkiego grania w ramach makabrycznego trybutu założyło kapelę sygnowaną imieniem i nazwiskiem piekielnego dziecka. A niedawno wydali krążek, a jakże, zatytułowany identycznie.

Nie jest to dobra płyta, niestety. Kompozycje raczej nużące, wykonanie też jakieś takie. Dużo się nie zmienia – fakt, że to chyba efekt zbyt intensywnego odsłuchiwania pierwszych płyt Corrupted, których holenderscy doomowcy określają jako główny autorytet na polu wykonywanej przez siebie sludge’owej młócki. Ale nie ma co porównywać – u Mary Bell jeszcze słychać sporo braków. Zastrzeżenia mam głównie do kijowego, żabiego wokalu i przesadnej schematyczności.

Na doom-metal.com napisali o nich, że grają funeral z elementami sludge. Wielka ściema. To tak, jak gdyby przezywać trip-hop mianem „funeral pop”, bo jest wolny i ma chwytliwe melodyjki. Mary Bell gra dość rozwlekły sludge/doom z dodatkiem wszechobecnego buczenia a la drone i ciągle tym samym rytmem. No może oprócz zajmującego połowę płyty Delirium – zdecydowanie najlepszym songu na krążku. Tu nawet miejscami jest „funeralopodobnie”.

Owszem, to dopiero debiut, pierwsze „duże” wydawnictwo. Życzę więc chłopakom wszystkiego najlepszego, bo jestem prawie pewien, że jeszcze pokażą klasę… Choć na razie cicho, 3 lata minęły, a tu ani widu ani słychu, stronka nie aktualizowana… hm…


Lista utworów:

1. Stone the Martyr
2. Torture
3. Armageddon Jam
4. Midnight Mess
5. Delirium

Długość: 48:54

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz