poniedziałek, 21 grudnia 2009
Crowbar – Sonic Excess In Its Purest Form
(CD, Spitfire Records, 2001)
Kirk Windstein jest wielkim człowiekiem. Dosłownie, i w przenośni. Od siedemnastu lat napędza swą niespożytą energią perfekcyjnie naoliwioną maszynę zwaną Crowbar, kapelę z pierwszej ligi sludge metalu, udziela się także w nowoorleańskiej supergrupie Down oraz nieco ostrzejszym, punkowym Valume Nob.
Crowbar to jedna z tych kapel, których rozwój możemy ukazać jako rosnącą funkcję jakości w wymiarze czasu. Każde kolejne wydawnictwo podnosi poprzeczkę coraz wyżej, celując w przybliżający się szybko punkt muzycznej perfekcji. Uświadczymy tego szczególnie na siódmym studyjnym albumie grupy: „Sonic Excess In Its Purest Form”, który uważam za zdecydowanie najlepszy w ich karierze, lśniący niczym perła w koronie, niczym dojrzały owoc uginający gałąź sludge metalowego drzewa.
Mocne wejście w postaci „The Lasting Dose” i już wiemy, że kompromisów nie będzie. Zaatakowani przez monstrualne riffy i usidleni potężnym, ale czystym wokalem Kirka nie mamy już drogi ucieczki:
Sometimes I need the fuel I drain from you
That lasting dose turns cold and blue…
Biedny słuchaczu, właśnie w tym momencie drgasz w konwulsjach jak różowy króliczek bez baterii popularnej marki, a resztki twoich sił witalnych ulatniają się przez szpary w oknach i odpływają przez kratki ściekowe…
Po czterech ciężkich minutach są może dwie-trzy sekundy przerwy, i wtedy Crowbar jeszcze mocniej przykręca śrubę. Zabójcza dawka amerykańskiej agresji, zakończona jednak bardzo melodyjnie i hipnotycznie. Kolejne dwa kawałki to tradycyjny doom, wybuchowo zmiksowany z elementami kompozycji typowych dla kapel takich jak Soilent Green czy Superjoint Ritual. Można powiedzieć „doomcore”. Nie dziwi więc, że taka nazwa została już ukuta przez znawców sceny.
Nie chcąc skłamać, powiem, że nie ma na płycie słabych utworów, ale wśród nich szczególnie wyróżniają się „Counting Daze” i „It Pours From Me”, oddzielone od siebie krótką, akustyczną balladą „In Times of Sorrow”, budującą chwilę spokoju i zadumy.
Turn my vision to the black night sky
Losing focus and I don't know why
Empty bottle and a razor blade
No use cleaning up the mess I made…
Prosto, ale nie prostacko, dosadnie, ale nie wulgarnie… Liryki na „Sonic Excess…” dają dużo do myślenia, wyczuwa się w nich pewną pisarską „uczciwość”, nawet próby moralizatorstwa. Typowe dla muzyki hardcore’owej, prawda? W ten sposób znowu wracamy do pojęcia „doomcore”. Co za dziwaczna kombinacja, powiedzą Ci, którzy myśleli o doom metalu jako możliwym do przemieszania wyłącznie z heavy, death czy blackiem. Odpowiem tak: nie bójcie się, doomcore w wykonaniu Crowbar to nie potworek w rodzaju dancepop, to naprawdę kawał dobrej muzyki. Której Wam i sobie życzę jak najwięcej.
Lista utworów:
1. The Lasting Dose
2. To Build a Mountain
3. Thru the Ashes (I've Watched You Burn)
4. Awakening
5. Repulsion in Its Splendid Beauty
6. Counting Daze
7. In Times of Sorrow
8. It Pours From Me
9. Suffering Brings Wisdom
10. Failure to Delay Gratification
11. Empty Room
Długość: 45:31
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
tradycyjny doom??? tradycyjny doom to Saint Vitus, Pentagram, Solitude Aeturnus itp. To raczej Sludge
OdpowiedzUsuńBardzo dobra płyta. Jak dla mnie nic nie przebije jednak "Odd Fellows Rest".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Piotr Sobański Zielona Góra