BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






poniedziałek, 21 grudnia 2009

Crowbar – Sonic Excess In Its Purest Form


(CD, Spitfire Records, 2001)

Kirk Windstein jest wielkim człowiekiem. Dosłownie, i w przenośni. Od siedemnastu lat napędza swą niespożytą energią perfekcyjnie naoliwioną maszynę zwaną Crowbar, kapelę z pierwszej ligi sludge metalu, udziela się także w nowoorleańskiej supergrupie Down oraz nieco ostrzejszym, punkowym Valume Nob.

Crowbar to jedna z tych kapel, których rozwój możemy ukazać jako rosnącą funkcję jakości w wymiarze czasu. Każde kolejne wydawnictwo podnosi poprzeczkę coraz wyżej, celując w przybliżający się szybko punkt muzycznej perfekcji. Uświadczymy tego szczególnie na siódmym studyjnym albumie grupy: „Sonic Excess In Its Purest Form”, który uważam za zdecydowanie najlepszy w ich karierze, lśniący niczym perła w koronie, niczym dojrzały owoc uginający gałąź sludge metalowego drzewa.

Mocne wejście w postaci „The Lasting Dose” i już wiemy, że kompromisów nie będzie. Zaatakowani przez monstrualne riffy i usidleni potężnym, ale czystym wokalem Kirka nie mamy już drogi ucieczki:

Sometimes I need the fuel I drain from you
That lasting dose turns cold and blue…


Biedny słuchaczu, właśnie w tym momencie drgasz w konwulsjach jak różowy króliczek bez baterii popularnej marki, a resztki twoich sił witalnych ulatniają się przez szpary w oknach i odpływają przez kratki ściekowe…

Po czterech ciężkich minutach są może dwie-trzy sekundy przerwy, i wtedy Crowbar jeszcze mocniej przykręca śrubę. Zabójcza dawka amerykańskiej agresji, zakończona jednak bardzo melodyjnie i hipnotycznie. Kolejne dwa kawałki to tradycyjny doom, wybuchowo zmiksowany z elementami kompozycji typowych dla kapel takich jak Soilent Green czy Superjoint Ritual. Można powiedzieć „doomcore”. Nie dziwi więc, że taka nazwa została już ukuta przez znawców sceny.

Nie chcąc skłamać, powiem, że nie ma na płycie słabych utworów, ale wśród nich szczególnie wyróżniają się „Counting Daze” i „It Pours From Me”, oddzielone od siebie krótką, akustyczną balladą „In Times of Sorrow”, budującą chwilę spokoju i zadumy.

Turn my vision to the black night sky
Losing focus and I don't know why
Empty bottle and a razor blade
No use cleaning up the mess I made…


Prosto, ale nie prostacko, dosadnie, ale nie wulgarnie… Liryki na „Sonic Excess…” dają dużo do myślenia, wyczuwa się w nich pewną pisarską „uczciwość”, nawet próby moralizatorstwa. Typowe dla muzyki hardcore’owej, prawda? W ten sposób znowu wracamy do pojęcia „doomcore”. Co za dziwaczna kombinacja, powiedzą Ci, którzy myśleli o doom metalu jako możliwym do przemieszania wyłącznie z heavy, death czy blackiem. Odpowiem tak: nie bójcie się, doomcore w wykonaniu Crowbar to nie potworek w rodzaju dancepop, to naprawdę kawał dobrej muzyki. Której Wam i sobie życzę jak najwięcej.

Lista utworów:

1. The Lasting Dose
2. To Build a Mountain
3. Thru the Ashes (I've Watched You Burn)
4. Awakening
5. Repulsion in Its Splendid Beauty
6. Counting Daze
7. In Times of Sorrow
8. It Pours From Me
9. Suffering Brings Wisdom
10. Failure to Delay Gratification
11. Empty Room

Długość: 45:31

Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. tradycyjny doom??? tradycyjny doom to Saint Vitus, Pentagram, Solitude Aeturnus itp. To raczej Sludge

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra płyta. Jak dla mnie nic nie przebije jednak "Odd Fellows Rest".
    Pozdrawiam.
    Piotr Sobański Zielona Góra

    OdpowiedzUsuń