BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






niedziela, 10 stycznia 2010

Bloody Panda - Summon


(CD, Profound Lore 2009)

Dwa lata po solidnym debiucie (nie licząc kanapki z Kayo Dot), nowojorska grupa proponująca dość świeże i oryginalne podejście do współczesnego nurtu ekstremalnego doom metalu wydała pełnometrażowy krążek nazwany Summon. Od Pheromone odróżnia go czystsza produkcja, implementacja rytmicznych gitarowo-perkusyjnych zagrywek i ogólny wzrost poziomu dawkowanej agresji.

Motyw przewodni dość abstrakcyjny i raczej niezrozumiały, nawet przy próbie wsłuchania się w wyśpiewywane lub wykrzykiwane w bólu przez Yoshiko Oharę liryki. Bogate instrumentarium, uzupełnione między innymi przez prawdziwe organy nadaje nagraniu nieco mistycznego charakteru, lokując go w nurcie żałobnej odmiany doom metalu.

Słuchając longpleja krwawej pandy czujemy się jak uczestnicy pochodu pogrzebowego, który ugrzązł w zimnym, gęstym błocie i z każdym kolejnym miarowym krokiem zapada się coraz głębiej pod ziemię. Summon to ciężki funeralny ochłap z rozmysłem rzucony w rozpromienioną twarz wielkonakładowej estetyki. Niewiarygodny ciężar wiszący jak miecz Damoklesa nad padołem łez. Nurt nowojorski? Geograficznie blisko dokonaniom Grief i Khanate, artystycznie niedaleko Khlyst czy Burning Witch, ideologicznie związane z ekstremalnym nurtem post metalu.

Bonusem do krążka jest DVD z 20-minutowym filmem stanowiącym tło do długaśnego Miserere. Całkiem niepokojący kolaż scen kręconych w mieście, które nigdy nie śpi oraz w odległej Indonezji. Biorąc pod uwagę fakt, że album wypełnia niemal całą długość płyty, oznacza to dość korzystny zakup. Również z muzycznego punktu widzenia.

Lista utworów:

1. Gold
2. Pusher
3. Saccades I
4. Saccades II
5. Miserere
6. Grey
7. Hashira

Długość: 67:39

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz