BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






piątek, 1 stycznia 2010

Rwake - Voices of Omens


(CD, Relapse Records, 2007)

Melodie, rytmy, wokale, przejścia, refreny, solówki, instrumentale – powymyślać, połączyć, poćwiczyć, nagrać, wydać i liczyć kasę. Tyle to każdy wie. Nie każdy natomiast wie, jak to zrobić dobrze. Akurat ekipa z Rwake to wie, i właśnie tym się różni od setek innych kapel.

Prawdę mówiąc, ciężko coś napisać, żeby nie skłamać. Wieloteksturowe, pokręcone jak cellentani kompozycje, kontrapunktowane podwójnym wokalem i gitarowym rauszem przyprawiają o istny zawrót głowy. To jest coś takiego, co można określić mianem „soczystej muzy”. Niektóre momenty wchodzą po prostu idealnie, niezwykła spójność to słowo klucz do zrozumienia tej płyty. The Finality i Leviticus to takie małe arcydziełka, ich geniuszem można by obdzielić jeszcze sporo wydawnictw – one się po prostu nie mieszczą na jednym skromnym CD.

Tempa wolne i średnie, od rozciągnietego, dudniącego The Lure Of Light po żwawy, brudno-punkowy Crooked Rivers. Miejscami bardzo epicko, muskularne melodie uciekają w przestrzeń, a czasem spokojnie, balladowo, pseudo-akustycznie. Ale powtórzę – wysoka spójność zachowana – okazuje się, że można zrobić ładną choinkę na święta wieszając bombki nie tylko w dwóch kolorach. Można wysadzić stoisko z farbami w markecie i cieszyć oczy pięknem bezładu. Albo pić naraz wódkę, whisky, piwo i wino i nawet nie mieć kaca z rana…

Wyrosła nowa potęga na sludge’owym podwórku - jak dla mnie, tą płytą już przeskoczyli Neurosis. No właśnie – w tym miejscu aż się prosi o dygresję. Jakiś czas temu zwrócono uwagę, i słusznie, że nie można pchać do jednego wora zwanego „sludge” kapel takich jak EyeHateGod czy Grief oraz Neurosis i Isis. Dla tych ostatnich ukuto termin post-metal lub art-metal. Krótko mówiąc, oznacza to fuzję kilku gatunków, takich jak post-rock, industrial, sludge i doom metal. O ile takie grupy jak wspomniany Neurosis, Tool czy Godflesh zbudowały swoją awangardowością podwaliny stylu, o tyle Isis, Pelican i Cult of Luna to stuprocentowi przedstawiciele nurtu post- w muzyce metalowej. Oczywiście, można mieć wątpliwości, o ile ma sens używanie takiego wtórnego i syntetycznego pojęcia. Zastanawiać się można również, czy nie jest nadużyciem próba łączenia industrialu, będącego w swej istocie ruchem kontrkulturalnym, z metalem czy rockiem. Jednak, jak mniemam, dla wygody „szufladkującej” mózgownicy takie postawienie sprawy jest zupełnie w porządku.

A wracając do Voices Of Omens… gorąco polecam, godzinka naprawdę świetnego materiału. Każdemu się pyszczek uśmiechnie, no ba!

Lista utworów:

1. Intro
2. The Finality
3. Crooked Rivers
4. Fire and Flight
5. Leviticus
6. Of Grievous Abominations
7. Bridge
8. Inverted Overtures
9. The Lure of Light

Długość: 59:02

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz