BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






czwartek, 18 lutego 2010

Cemetery of Scream – The Event Horizon


(CD, Metal Mind Records, 2006)

Wiele wody musiało upłynąć w Gangesie, nim CoS zdecydowało się ponownie wziąć w posiadanie rząd dusz zarówno swych wielbicieli, jak i przygodnych słuchaczy. Przyznam się, że do niedawna należałem do tej ostatniej kategorii. Właśnie wydanie The Event Horizon natchnęło mnie do głębszego zapoznania się z twórczością krakowskiej grupy.

Gdy już miałem pełny obraz sytuacji, prawda okazała się niestety smutna – po bardzo dobrym Prelude… oczekiwania były z pewnością duże, a dostaliśmy album zaledwie przeciętny. Nie najgorszy, po prostu taki średni średniak.

Urzekł mnie tutaj szczególnie charakterystyczny, gotycki, a może i therionowski orientalizm przyprawiony konkretnym, rockowym uderzeniem w utworze Ganges, jak również paradajsowo-chilloutowy klimat kolejnego kawałka. Mocnymi punktami płyty są również otwierający Prophet i tajemniczy jak zielony duch z butelki Absinthe.

Ale to tylko połowa płyty… co z resztą? W tym problem - zupełnie mi nie podeszły. Odnoszę wrażenie, że skoro odejmuje się nieco mroku, trzeba zapełnić tą lukę większą „chwytliwością”, bardziej wyrazistą strukturą, szczególnie w piosenkach o „radiowych” długościach. Bo warto zaznaczyć, Cemetery of Scream porzuciło doomową posępność na rzecz klimatów „bardziej do słuchania” dla szerszego audytorium. Zniknęły agresywne growle, kompozycje nie mają już tego „eteralnego” posmaku, rytmika stała się bardziej zdecydowana. Wspomniany wcześniej Paradise Lost też wykonał taki ruch, z tym, że był to ruch zrobiony po mistrzowsku.

Nie neguję kierunku, w którym jedna z naszych najlepszych kapel od mrocznych klimatów chce podążać, ewolucja jest niezmiennym i nieubłaganym prawem natury. Nie powiem też, że może to wszystko odbyło się zbyt szybko – w końcu premiera przedostatniego longpleja CoS miała miejsce wiele lat wcześniej. Proszę tylko o dorzucenie do muzycznego kociołka iskierki geniuszu, dzięki której ten wywar stanie się magiczny. Bo o dziwo, nawet tworząc peany na cześć śmierci i rozkładu, jak czyni to większość perwersyjnie dołujących kapel funeralowych, można słuchaczom przynieść nie morowe powietrze, ale ożywczy wiatr zmian, zaskoczyć nie tylko doskonałością, ale i unikalnością formy.

To, co wypada poza horyzont zdarzeń, przestaje dla nas istnieć. Mam więc nadzieję, że tytuł ten nie stanie się czarnym proroctwem, a Cemetery of Scream znów pokaże klasę, wydając album, który nie będzie kolejnym krokiem do tyłu. Szkoda by było, naprawdę.

PS. Recka Frozen Images już niedługo


Lista utworów:

1. Prophet
2. Ganges
3. Komatrance
4. On The Border
5. Cold Obsession In My Eyes
6. Absinthe
7. The Secret Window
8. Burial Ground
9. In His Room
10.Where Next?

Długość: 45:14

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz