BLOG POŚWIĘCONY MUZYCE DOOM METALOWEJ. RECENZJE. HISTORIA. NOWE TRENDY.








Szanowni Czytelnicy

Riders of Endtime poświęcony jest muzyce doom metalowej, ale postrzeganej raczej przez wymiar jej współczesnych, ekstremalnych gatunków. Blogi wyrażają preferencje, opinie i poglądy ich autorów. Dlatego też nie ukrywam, że dobór treści jest subiektywny, a może i tendencyjny. Ze względu na muzyczne zainteresowania, będę ciążył w kierunku nieco bardziej "abrazyjnych" podgatunków pozbawionego nadziei (ale nie beznadziejnego) metalu. Wczesny death/doom, muzyczna ekstrema drone/doom oraz koktajl zagłady z błotem, głównie z okolic Nowego Orleanu to tematyka kluczowa dla bloga.

Skupiam się głównie na recenzjach, staram się w kilku słowach przekonać do lub odradzić zapoznanie się z wybranym wydawnictwem. Poprzez odkrywanie, publikowanie, zachęcanie staram się przekonać, że doom metalu warto słuchać. Że mimo ograniczonego zasięgu i grona słuchaczy, warto odnaleźć w tym gatunku mrocznej sztuki czegoś dla siebie.


Krzysztof Koper, urai






piątek, 26 lutego 2010

Skeletal Spectre - Tomb Coven


(CD, Razorback Records 2009)

Tomb Coven to jedno z tych wydawnictw, których sensem powstania nie jest wytyczanie nowych szlaków czy łączenie stylów w nową jakość. To porcja solidnego muzykowania umacniająca wyeksploatowany wcześniej przez takie kapele jak Runemagick, a pośrednio również Lair of the Minotaur, motyw wdrażania symboliki i agresji wczesnego death metalu do konserwatywnych ram doom metalu. Wystarczy spojrzeć na okładkę, inspirowaną najwyraźniej komiksowym-retro-stylem spopularyzowanym na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.

Domieszka metalu śmierci wpłynęła jednak nie tylko na materialną otoczkę dość krótkiego wydawnictwa. Muzyka Skeletal Spectre jest stosunkowo żwawa (szczególnie w Amulet of Impurity czy Cursed Ancestry) i zakłada „liryczną prostotę” zagadnień ZŁA, tak niecharakterystyczną dla współczesnych twórców wysublimowanego metalu zagłady. Poniekąd staje się jasne, że trójka ze Szwecji traktuje przedstawianą tematykę jako tworzywo, które można ulepić na dowolny sposób, a w razie czego wymienić. Krótko mówiąc, techniczne granie z raczej niewielkim zaangażowaniem ideowym, tak z kolei typowym dla wielu heroldów metalu czerni.

Głównym zarzutem wobec muzyki zdolnych debiutantów jest niska innowacyjność w temacie riffów. Powolne, masywne introdukcje w utworach pierwszym, czwartym czy siódmym świetnie oddają prezentowaną filozofię. Ale jest to filozofia wszystkich, filozofia niczyja, myślowy komunizm w złym znaczeniu tego słowa.

Poprawny, silny aranżacją i doborem piosenek album. Ciężko się nim zawieść, jeśli wykazuje się chociaż minimalne zainteresowanie prezentowanym między innymi przez kościste widmo stylem. Brakuje tu jednak polotu, który przykuwałby uwagę na dłużej. Kilkanaście odsłuchań i zarastać kurzem na półce, oto typowy los wydawnictw jak Tomb Coven.

Lista utworów:

1. The Decapitress
2. Amulet of Impurity
3. Eerie Bones
4. Wrath of Corrupta
5. Burial Ground
6. Cursed Ancestry
7. Tomb Coven

Długość: 29:13

Ocena: 6/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz