niedziela, 28 lutego 2010
EyeHateGod - Confederacy of Ruined Lives
(CD, Century Media, 2000)
A gdyby ktoś kazał wam narysować nienawiść? Muszę przyznać, że to trudne zadanie, wymagające nie lada wyobraźni. To nie to co Śmierć, której wizerunki przedstawiano w każdej kulturze i w każdym czasie. A gdyby ktoś celowo utrudnił sobie zadanie, upierając się przedstawić nienawiść nie graficznie, a muzycznie? Powiem, że byłby niezłym spryciarzem, bo wykpiłby się bardzo prostym zabiegiem – stwierdziłby rzeczowo, że od wielu lat robią to panowie z EyeHateGod. I dodałby jeszcze, że robią to doskonale, siejąc spustoszenie w umysłach odważnych amatorów mocnego uderzenia rodem z Nowego Orleanu.
Zrobili to doskonale zarówno na oficjalnym debiucie In the Name of Suffering, jak i na każdej kolejnej płycie, łącznie z opisywaną tutaj, czwartą i jak na razie ostatnią, wydaną po kilku latach milczenia Confederacy of Ruined Lives. Zresztą po niej faktycznie zapadło w obozie EHG milczenie, jako że drogi muzyków rozeszły się po jej wydaniu na kolejnych kilka lat, aż do roku 2005, w którym to huragan Katrina spustoszył Big Easy, kolebkę jazzu i frywolnych karnawałów.
Co usłyszymy po wciśnięciu przycisku „play”? Klasyczne, soczyste, sabbathowe riffy przystosowane do kryteriów sludgecore’owych – melodie, które wpadają w ucho już za pierwszym razem, do tego nieco kozacka perkusja, obrzydliwy skrzek Mike’a Williamsa i wszechobecny jazgot i wycie gitar, łączący poszczególne motywy, a nawet będący podstawą utworu, jak w .0001%. Czym to tłumaczyć? Być może to strach przed ciszą, atawistyczne uczucie identyczne jak to towarzyszące uzależnieniom w postaci głodu narkotycznego… Nawiasem mówiąc, chłopaki z EHG zawsze mieli problemy z prawem i używkami…
Dużo może nam powiedzieć okładka płyty. Przypomina wyklejanki tworzone przez psychotycznych morderców, ołtarzyki układane przez nawiedzonych meksykańskich speców od rozwałki. Można powiedzieć o Confederacy… – ścieżka dźwiękowa do filmu o najsłynniejszych amerykańskich szlakach przerzutu dragów. Mroczna płyta, ale to nie mrok ponurych zamczysk i zapomnianych lochów, raczej zatęchłych więzień, śmierdzących melin i dusznych bagien.
Jeden duży plus w stosunku do poprednich wydawnictw EHG - nagranie na krążku jest czyste, wyraźne, już nie „garażowe”, nie dudni rozłażącymi się basami i nie charczy niefiltrowanymi wysokimi rejestrami. A jednak zachowuje stary klimat – pewnie dlatego polecam tym, którzy jeszcze EHG nie słuchali, rozpoczęcie przygody z królami sludge/doom właśnie od Confederacy of Ruined Lives.
Lista utworów:
1. Revelation/Revolution
2. Blood Money
3. Jack Ass in the Will of God
4. Self Medication Blues
5. The Concussion Machine Process
6. Inferior and Full of Anxiety
7. .0001%
8. 99 Miles of Bad Road
9. Last Year (She Wanted a Doll House)
10.Corruption Scheme
Długość: 40:19
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz